czwartek, grudnia 22, 2011

Kiwamu - wywiad (grudzień 2011)

Od czasu, gdy poznałem Kiwamu jest on dla mnie przykładem osoby, która wie czego chce i ze swoim japońskim uporem dąży do swojego celu. Dziś robi to co lubi i nie musi się niczym przejmować. Dawno z chłopakiem nie rozmawiałem, dlatego uzbierało się trochę materiału, który zdecydowałem podzielić na dwie części: wywiad na temat BLOOD zostanie opublikowany na łamach Magazynu ARIGATO, natomiast wywiad na temat jego działalności związanej z prowadzoną przez niego wytwórnią płytową prezentuję poniżej. Zatem zapraszam do lektury.

==

Fot. copyright BLOOD
Prowadzisz wytwórnie płytową Starwave Records. Skąd pomysł. Czy gra w zespole nie pozwoliła ci się całkowicie realizować artystycznie?

W zeszłym roku od zaprzyjaźnionych artystów ze sceny visual kei dostałem kilka próśb o pomoc w wydaniu ich materiałów. Mieli problemy z wytwórnią, a ich fani zaczęli się denerwować. Dlatego właśnie założyłem Starwave Records. Przy okazji ponowna praca z zespołami sceny vk zaowocowała moim powrotem do działalności na tej scenie.


Starwave Records i Darkest Labyrinth, czym różnią się te etykietki?

Zasadniczą różnicą jest rodzaj muzyki i sposób jej tworzenia. Darkest Labyrinth wydaje głównie projekty, w których muzyka jest tworzona z użyciem komputerów. Starwave Records wydaje zespoły charakteryzujące się żywym brzmieniem.


Czy twoja działalność artystyczna (wytwórnia, zespół) pozwali ci się utrzymać, czy nadal musisz dodatkowo pracować?

Moja codzienna praca to praca w wytwórni. Nie potrzebuję innego zajęcia. Prowadzę działalność wydawniczą, organizuję imprezy, projektuję szatę graficzną, etc. (szczęściarz, ale uparcie dążący do celu – przyp. harlock).


Na bieżąco aktualizujesz serwisy społecznościowe (MySpace, Twitter, Facebook, blog na Amebie), skąd bierzesz na to czas?

Akurat ostatnio MySpace leży i kwiczy, więc nie tracę czasu (ech, a to właśnie Kiwamu mnie w to wciągnął – przyp. harlock). To część mojej pracy, więc muszę korzystać z dobrodziejstw serwisów społecznościowych.


Pod szyldem Darkest Labyrinth wydałeś album BLAM HONEY - Providence of Decadence. Muszę się przyznać, że po raz pierwszy usłyszałem ich wiele lat temu i do dzisiaj uwielbiam ich muzykę. Jak poznałeś RYONAI i jak doszło do waszej współpracy?

Spotkałem go na jakiejś imprezie w 1999 roku. Wtedy tylko się z nim przywitałem. Wreszcie złapałem go na portalu społecznościowym w 2007 roku i poprosiłem go, aby pomógł mi w pracy nad GPKISM. Zaraz po tym zaczęliśmy rozmawiać o BLAM HONEY. To wydawnictwo kosztowało nas sporo pracy, ale udało się je wydać w 2009 roku.


A czy miałeś okazję poznać TATSUYĘ?

Niestety, nie miałem okazji go poznać. 


Udało ci się wygrzebać ze sceny kilka zespołów, jak the fool, misaruka, marlee, rose noire, Luzmelt, Tokami, The Sound Bee HD itp. Myślisz, że obecna japońska scena muzyczna kryje wiele interesujących projektów?

Kiedy wpadam na jakiś zespół, zawsze staram się odnaleźć w nim coś wyjątkowego. Pod skrzydłami mojej wytwórni jest wiele kapel charakteryzujących się unikalnym graniem.


Coś na koniec?

Ostatnio do mojej wytwórni dotarło kilka zamówień z Polski (no proszę, warto zapamiętać – przyp. harlock). Może polska społeczność wreszcie zainteresowała się artystami, których mam pod swoimi skrzydłami. Wpadajcie do mojego sklepu internetowego znajdującego się pod adresem darkestlabyrinth.ocnk.net. Zamówiony stuff mogę bez problemu wysłać do waszego kraju.

źródło: własne

Brak komentarzy: