Fot. copyright DIR EN GREY |
Niezależny i non-protfitowy webzin muzyczny poświęcony japońskiemu rzępoleniu, ex-Frukto's JMusic Site/FCP. Wieści, recenzje, wywiady, imprezy, konkursy i kontrowersyjne publikacje. Piszemy co myślimy i prezentujemy polskie spojrzenie na japońską muzykę. Zin tworzony przez niepokorne dzieci polskiego fandomu JMusic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Co mnie raziło na koncercie:
- lichy, moim zdaniem, kontakt z publiką. Wyglądali trochę jak kołki wbite w ziemię, sytuację ratował jedynie Toshiya, który potrafił zejść ze sceny czy porobić miny do publiczności. Oprócz Kyo tylko on był tak naprawdę widoczny (chociaż w przypadku Kyo to czerwony dres robił swoje ;) ).
- zespół powinien zmienić wokalistę (w co wątpię), lub niech chociaż Kyo w końcu przestanie growlować, bo ni cholery nie wiadomo o co mu chodzi. Głos ma niezły i gdy śpiewa normalnie to jakoś to brzmi. Niestety jego głupia maniera stawia go w mojej pierwszej trójce najgorszych japońskich wokalistów.
- liczyłem na jakiś encore cy cuś, a tu dupa. Rozrzucili co nieco dookoła i sobie poszli.
- przez pierwszą połowę koncertu słyszałem jedynie basy i perkusję. Gitary zaczęły docierać do mnie chyba dopiero pod przerwie. Wielki minus dla osób odpowiedzialnych za nagłośnienie.
- oświetlenie do bani (zdjęcia!).
- koszulki w rozmiarze M skończyły się za szybko...
- odstawianie pogo w środku tłumu powinno być karane łamaniem kolan.
Co było fajne:
- ogólnie było fajnie ;)
- całkiem niezły lokal, przestronny i dobrze położony.
- spotkanie starych i "starych nowych" znajomych - było ekstra!
Wysokich tonów moje uszy nie wyłapywały do niedzielnego popołudnia. Tu akurat nie jestem pewien, czy to plus, czy minus ;)
Ja jeszcze piszę, bo praca, pewien deadline prasowy i start nowego serwisu spowodowały, że nie wyrabiam. Przed chwilą wgrałem zdjęcia na serwer.
Prześlij komentarz