niedziela, sierpnia 21, 2011

Diry rozdały

Wczoraj. Jeszcze mi w uszach dzwoni. Więcej napiszę jak ochłonę.
Fot. copyright DIR EN GREY
I dziękuje Kaoru za kostkę ;]

2 komentarze:

Frukto pisze...

Co mnie raziło na koncercie:
- lichy, moim zdaniem, kontakt z publiką. Wyglądali trochę jak kołki wbite w ziemię, sytuację ratował jedynie Toshiya, który potrafił zejść ze sceny czy porobić miny do publiczności. Oprócz Kyo tylko on był tak naprawdę widoczny (chociaż w przypadku Kyo to czerwony dres robił swoje ;) ).
- zespół powinien zmienić wokalistę (w co wątpię), lub niech chociaż Kyo w końcu przestanie growlować, bo ni cholery nie wiadomo o co mu chodzi. Głos ma niezły i gdy śpiewa normalnie to jakoś to brzmi. Niestety jego głupia maniera stawia go w mojej pierwszej trójce najgorszych japońskich wokalistów.
- liczyłem na jakiś encore cy cuś, a tu dupa. Rozrzucili co nieco dookoła i sobie poszli.
- przez pierwszą połowę koncertu słyszałem jedynie basy i perkusję. Gitary zaczęły docierać do mnie chyba dopiero pod przerwie. Wielki minus dla osób odpowiedzialnych za nagłośnienie.
- oświetlenie do bani (zdjęcia!).
- koszulki w rozmiarze M skończyły się za szybko...
- odstawianie pogo w środku tłumu powinno być karane łamaniem kolan.

Co było fajne:
- ogólnie było fajnie ;)
- całkiem niezły lokal, przestronny i dobrze położony.
- spotkanie starych i "starych nowych" znajomych - było ekstra!
Wysokich tonów moje uszy nie wyłapywały do niedzielnego popołudnia. Tu akurat nie jestem pewien, czy to plus, czy minus ;)

harlock pisze...

Ja jeszcze piszę, bo praca, pewien deadline prasowy i start nowego serwisu spowodowały, że nie wyrabiam. Przed chwilą wgrałem zdjęcia na serwer.