Na nowy album instrumentalnych wymiataczy z Galneryus czekałem z zapartym tchem.
Po rewelacyjnym Resurrection nagranym w nowym składzie z rewelacyjnym Masatoshi Ono na wokalu i swietnym albumie z coverami - Voices from the past, ale przede wszystkim jednej z najlepszych plyt zeszlego roku - Crying Stars ~Stand Proud~ od Syu, w koncu pojawil sie pelnoprawny nastepcja, czyli wspomniany PHOENIX RISING.
Album otwiera intro The Rising, w którym Syu cudownie growluje, gitarowo natomiast buduje napięcie, aby zaraz płynnnie przejsc w heavy metalowe Tear off your chain. Już tutaj slychac doskonalosc tego zespolu. Super szybkie napieprzanie polączone ze pięknymi melodiami oraz gitarową wirtuozerią. "Pocięte" solówki, tak charakterystyczne dla progresywnego grania choćby spod znadku Dream Theater polączone z japońską energią i precyzją robią wrażenie. Tego nie można opisać, to trzeba uslyszeć.
Warto wspomnieć o takich numerach jak promujący płytę Future never dies, na którym doskonale slychać kunszt muzyków, szczególnie klawiszowca Yuhki'ego. Partie, które tam wykonuje budzą szacunek. Aż chce się spiewać razem z Sho "Time will tell you where you should go".
Doskonalym przykladem też jest kawalek T.F.F.B. czy Bash out!!, gdzie power metal wylewa się doslownie z tego numeru. Chórki w polowie tego numeru sprawiają, że na plecach mam ciarki. Solo kladzie to co można uslyszeć w obecnym graniu.
Galneryus można smialo postawić obok takich klasyków melodic heavy metalu jak Stradivarius, Yngwie Malmsteen, Dream Theater czy innych wielkich.
Fani X Japan też powinni zaznajomić się z tym zespołem, ponieważ ich dokonania są tu we wspanialy sposób cytowane; ot choćby w przedostatnim kawalku pt. The time has come. Każdy rozpozna wspanialy motyw z Art of life w tym numerze.
Nie ma dwóch zdań - pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanow heavy metalu i klasycznego rocka, który dzięki takim kapelom jak Galneryus powraca do łask. I bardzo dobrze! Tak się powinno grać!
fot. copyright GALNERYUS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz