środa, kwietnia 11, 2012

List organizatorów koncertów to demagogia

Fot. copyright Otaku.pl
Magazyn Otaku w swoim internetowym wydaniu opublikował tzw. List od organizatorów koncertów j-music w Polsce, którego sygnatariuszem są: Elena (organizująca jutrzejszy koncert HITTa) i Krzysztof "Set" Figlerowicz (z serwisu JaME Polska, zany z forum i fcp jako Setsuna Mudou). Z główną tezą stawianą w artykule nietrudno się nie zgodzić: rynek jmuzyczny leży i kwiczy, na koncerty chodzi mało osób. Już ponad 10 lat minęło, gdy grupa osób postanowiła w jakiś uporządkowany sposób zorganizować i skrzyknąć społeczność jmuzyczną w Polsce (fandom?). Po pierwszym zrywie, gdzie wiele serwisów nie przetrwało próby czasu (pozostał z nich jeden, którego nazwę doskonale znacie :P) udało nam się skrzyknąć grupkę zapaleńców, która współtworzyła forum dyskusyjne. Niestety, jak to w Polsce bywa, każdy chce czymś rządzić, kolejny sort fanów organizował się sam sobie i po niespełna 3 latach mieliśmy całkowity rozkład społeczności. Szczęśliwie, dzięki ekipie Teahouse udało się doprowadzić do skutku koncert formacji BLOOD (17.12.2004 roku), po czym społeczność rozleciała się kompletnie. Może nie wszyscy pamiętają, ale pierwszy koncert BLOOD był sukcesem - bilety zostały wyprzedane, a później jeszcze przez kilka miesięcy odbijał się głośnym echem po lokalnej scenie gotyckiej. Każda kolejna impreza była właściwie klapą, ponieważ za organizację brali się ludzie bez pokory do tego co robią, uważający, że wszystko robią najlepiej.
Aż w końcu doczekaliśmy się prawdziwie profesjonalnego organizatora w osobie Knock Out Productions.

Aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego rynek kuleje, trzeba by odpowiedzieć najpierw na pytanie, dlaczego nie udało się stworzyć żadnej marki będącej reprezentacją polskich fanów w świecie? Jak to! - już widzę głosy oburzonych, którzy przypomną mi o polskiej edycji JMusicEuropy. Z JMusicEuropą jest tak jak z Unią Europejską. Stwarza pozory tworzenia czegoś, a w rzeczywistości to coś burzy. Marnuje potencjał, który mógłby być wykorzystany przy budowie naszej jmuzycznej społeczności zorganizowanej pod jedną marką (pomijając poziom edytorski). Drugą kwestią jest olewanie NAS (jako prasy muzycznej) przez japońskie media, czy wytwórnie. Wraz z Fruktem stworzyłem pewien standard, jakimi jest publikacja wywiadów z japońskimi artystami tworzącymi w ramach określenia jmusic i nawet udało nam się rozpropagować markę na scenie, ale głównie podziemnej. Po prostu nie da się bez profesjonalnego wsparcia i już. To też tłumaczy, dlaczego przez 10 nie wydaliśmy papierowego magazynu, ani profesjonalnego komercyjnego serwisu muzycznego (plany od dawna leżą w szufladzie).

Z całym szacunkiem dla Eleny i jej wkładu pracy w organizację koncertu HITTa, wystąpienia jak wyżej są po prostu śmieszne. Nie można tak nachalnie nakłaniać kogoś na chodzenie na niezbyt tanie imprezy, na których występują mało znani muzycy w niezbyt chodliwych terminach (na to też organizator ma najmniejszy wpływ). Poza tym pisząc "od organizatorów" autorzy wychodzą trochę przed szereg.
źródło: Otaku.pl

3 komentarze:

neo hippie pisze...

"Każda kolejna impreza była właściwie klapą, ponieważ za organizację brali się ludzie bez pokory do tego co robią, uważający, że wszystko robią najlepiej."
komentarz głupi i chamski. skoro tak dobrze poszedł Teahouse koncert Blood, dlaczego nie zajęli sie organizacją następnych koncertów?
Ukiyo-e zorganizowało bez problemu ponad dwadzieścia koncertów, w Polsce i w Europie (+jeden koncert w Chinach), pokory nam nie brakowało, do kazdego koncertu dokładalismy z własnej kieszeni po kilka tyś zł, współpracowaliśmy z innymi fanami, gdy tego wymagała sytuacja wpuszczalismy ludzi za darmo, jesli tour managerzy nie zgadzali się na sesje autografów, to sami chodzilismy do zespołów po autografy dla ludzi, i pomimo ogromnych strat finansowych jakoś dawalismy radę, oczywiście zdarzało nam sie byc sfrustrowanymi niską frekwencją na niektórych koncertach, ale nie robilismy z tego powodu żałoby narodowej. pewnie dalej robilibysmy koncerty gdyby nie to, ze 2/3 ludzi z Ukiyo-e przestało interesować się jrockiem.
co do Hitta - nie pamiętam ile razy odmawiałam organizacji jego koncertu, ale chyba ze 3. nie wiem kim jest Elena, ale życzę powodzenia :)

Sprajto pisze...

"Z całym szacunkiem dla Eleny i jej wkładu pracy w organizację koncertu HITTa, wystąpienia jak wyżej są po prostu śmieszne. Nie można tak nachalnie nakłaniać kogoś na chodzenie na niezbyt tanie imprezy, na których występują mało znani muzycy w niezbyt chodliwych terminach (na to też organizator ma najmniejszy wpływ). Poza tym pisząc "od organizatorów" autorzy wychodzą trochę przed szereg."Z całym szacunkiem dla Eleny i jej wkładu pracy w organizację koncertu HITTa, wystąpienia jak wyżej są po prostu śmieszne. Nie można tak nachalnie nakłaniać kogoś na chodzenie na niezbyt tanie imprezy, na których występują mało znani muzycy w niezbyt chodliwych terminach (na to też organizator ma najmniejszy wpływ). Poza tym pisząc "od organizatorów" autorzy wychodzą trochę przed szereg"

Tu sie akurat zgadzam, zycie XD

Jun pisze...

szkoda ze Ukiyo-e juz nie organizuje koncertów, ale nie dziwi mnie to zbytnio bo ile można sie bawic w dokladanie do zabawy. Całe szczescie ze organizajca koncertow j'rockowych zainteresował się KnockOut, który raz ze ma duze doswiadczenie w organizowniu, ma tez wieksze zaplecze finansowe.

fakt ze czesto na koncetach jest malo ludzi, czego powody sa oczywiste, ale udalo sie na kilku zebrac wielu ludzi. Wszystko zalezy przedewszystkim od zespolu, termin jak i cena biletu wtedy to juz drugorzedna sprawa.

Ze swojej strony dorzucilbym jescze ze najlepsza miejscówka na organizowanie tego typu imprez jest warszawa, do ktorej dojazd jest łatwy praktycznie z kazdego zakatka kraju, nie to co wrocław, krakow czy gdansk. A organizowanie kilku koncertow przy obecnosci kilkunastu osob na jednym zakrawałoby o szalenstwo :P