poniedziałek, kwietnia 16, 2012

Polisz jor fandom

Ciekawy artykuł się ostatnio pojawił na pewnym serwisie poświęconym jmusic.
Traktuje on o popularności japońskiej muzyki w Polsce, w dużym stopniu traktując nasz blog (da się odczuć) jako niekompetentny i nienawidzący wszelkich przejawów fandomu i aktywności fanowskiej w Polsce.
Artykuł ten rozmija się niestety w kilku miejscach z prawdą w bardzo znaczny sposób.
Przede wszystkim muszę zauważyć znaczny wzrost znaczenia naszego kraju jako wartego zagrania w weekend. Faktem jest, że kilka lat temu faktycznie Polska nie była zbyt popularnym miejscem do grania koncertów. Jednak obecnie jest u nas dla porównania o wiele lepiej pod tym względem niż w Czechach. Tam na koncercie (jaby nie było) najpopularniejszego Dir en grey można było naliczyć około 100 osób w zeszłym roku. U nas podczas tej samej trasy można było naliczyć około 1000 fanów. Podobna ilość zebrała się w Stodole w 2008r. Liczę, że na D pojawi się też spory odsetek miłośników mocniejszego grania.
Wracając do artykułu - Czy sprawdzenie artysty XXX zamiast YYY, który również jest "mały" bardziej opłaci się organizatorom? I w końcu, dlaczego tak wielu polskim fanom z taką łatwością przychodzi wyzywanie muzyków, których występem nie są zainteresowani? Czy to faktycznie jest powód, by nazywać kogoś idiotą, debilem lub gównem? ekhm... LMC... ekhm... Lepiej sam bym tego nie nazwał, bo wieje to chałą strasznie. Od początku istnienia jako Abstract Overload uważaliśmy się i nadal uważamy za bezpośrednich, kontrowersyjnych i nazywających rzeczy po imieniu. Z własnych przemyśleń na temat ruchu Visual Kei dodam, że niemal KAŻDEJ kapeli z gatunku Visual Kei nie da się słuchać z powodu kompletnego braku oryginalności. To co kiedyś nią epatowało na tle zachodnich kapel dziś ją zabija. Gryzienie własnego ogona oraz nieskończona odtwórczość zarówno w wyglądzie jak i graniu.

Mimo, że jrockmafia nie żyje (Harlock, nie ma czego ukrywać :P), nadal się o niej mówi. Fajnie, że ktoś o nas pamięta. Nigdy nie owijaliśmy w bawełnę naszego punktu widzenia. Nie perfumowaliśmy gówna, bo wtedy jeszcze bardziej śmierdzi.
Zawsze znajdzie się jakaś ciekawa kapela spod znaku VK (wczesny -Oz-, Calmando Qual, Das Vasser i kilka innych, którzy odważyli wystąpić przed szereg setek takich samych kapel), która będzie warta wspomnienia.
Jednak nie ma co się oszukiwać. Boom na jrock minął. Teraz ludzie jarają się kpopem czy bóg wie czym jesscze. Z drugiej zaś strony frekwencja na koncertach czasem zaskakuje vide wspomniany DeG.
Dobrym przykładem na zgranie się fanów było początkowe wsparcie dla Ukiyo-e, które jednak szybko spadło wraz z kolejnymi koncertami. Za dużo? Za często? Za drogie? Nie sądzę, bo mimo przeciętnej sytuacji finansowej byłem w stanie być na większości z nich. Przedsięwzięcie padło, ponieważ fani olali, bo właśnie zbyt mało znane. Kto pamięta i śledzi losy Gram Maria czy Gothika? Ręka w górę! Nie widzę, nie słyszę, dziękuję.
Jednak mam nadzieję, że to się zmieni, ponieważ z natury jestem pozytywnie do życia nastawiony. Co prawda nie wierzę w nagłe "zrzeszenie się" fanów, jednak mam nadzieję, że większa ilość fanów, a nie kolorowych dziewczynek ze źle zrobionym makijażem pojawi się na koncertach.

4 komentarze:

harlock pisze...

Właściwie to miałem olać tamten wywód, bo szkoda czasu na pisanie czegoś, co i tak nie dotrze do nikogo kto "wie lepiej". Skoro już jednak temat został wywołany, to może warto podlinkować źródło? Całe zamieszanie można skwitować jedynie stwierdzeniem, że ktoś po prostu chce być kimś kim nie jest. Kiedyś jakieś osoby rozpoczęły działania mające na celu popularyzację japońskiej muzyki w naszym kraju i tak już zostało. Każdy mógł przecież zająć się tym wcześniej. Śmieszne jest korzystanie ze środków masowego przekazu, żeby kogoś obrazić. Wiem, że autor zawsze miał coś przeciwko innym użytkownikom forum, ale nie ja jestem psychoanalitykiem. Nie ma sensu odnosić się do poszczególnych stwierdzeń zawartych w tamtym artykule. Chciałbym jedynie zaznaczyć, że nasz zin nie jest profesjonalny. Piszemy kiedy chcemy i co chcemy nie biorąc od nikogo żadnych pieniędzy. Działamy amatorsko i non-profit.

> Mimo, że jrockmafia nie żyje (Harlock, nie ma czego ukrywać :P), nadal się o niej mówi. Fajnie, że ktoś o nas pamięta. Nigdy nie owijaliśmy w bawełnę naszego punktu widzenia. Nie perfumowaliśmy gówna, bo wtedy jeszcze bardziej śmierdzi

Stworzyliśmy legendę ;]

> Kto pamięta i śledzi losy Gram Maria

Ja pamiętam, ale nie śledzę. Kiedyś wkurzył mnie ktoś kto zajmował się ich profilem na myspace (wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma).

> czy Gothika?

Dłuższy czas wiszę Andro recenzje i boję się odezwać :>

Na koniec dodam, że zwalanie na kogoś winy za niepowodzenia przy organizacji koncertów jest dziecinne. To prawa rynku są brutalne i przetrwają tylko najsilniejsi. Szacunek należy się dla Knock Out za ich wkład w organizacje imprez i normalizację tego obszaru działalności.

neo hippie pisze...

"Na koniec dodam, że zwalanie na kogoś winy za niepowodzenia przy organizacji koncertów jest dziecinne. To prawa rynku są brutalne i przetrwają tylko najsilniejsi. " - toteż i nikt nie zwala, przynajmniej nikt z Ukiyo-e

profil Myspace Gram Marii prowadzi shino.

Anonimowy pisze...

a po czym poznaliscie, ze chodzi o was? :P

Po "gdzie byli niemal jedynymi (i jakże elitarnymi) odwiedzającymi" czy "obrzucanie niemal wszystkiego i wszystkich błotem"? :D

"szkoda czasu na pisanie czegoś, co i tak nie dotrze do nikogo kto "wie lepiej".

To w zasadzie moglbys powtarzac sobie codziennie przed lustrem, ale to taka luzna propozycja tylko.

harlock pisze...

> a po czym poznaliscie, ze chodzi o was? :P

ktoś podesłał mi linka i powiedział, że to o nas.